Motywuj!

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

niedziela, 13 listopada 2016

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY - "Rany"

Witam!

Rozdział późno, w dodatku słaby, ale cóż... Chorowałam, myślałam, że dam radę napisać dużo więcej i lepiej, ale rzeczywistość jak zawsze wygrała z oczekiwaniami. Za dwa dni wyjeżdżam z kraju na tydzień, więc kolejnej części spodziewajcie się dopiero za dwa tygodnie. 
Życzę miłej lektury.

Zapraszam również na mojego wattpada!

Nilkrokusy

___________

Od pamiętnego spotkania z Draconem Malfoyem minęło niecałe dwa tygodnie, w ciągu których mogłam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, a emocje zdążyły opaść. Już nie napływały mi do oczu łzy, gdy tylko rozmawiałam z Harrym lub Ginny. Ron z dnia na dzień coraz mniej mnie irytował, Parvati na pozór zapomniała o mojej nieprzyjemnej potyczce z lustrem, a ja... Ja tęskniłam. Próbowałam okłamywać samą siebie, że podjęta przeze mnie decyzja jest słuszna i zapadła do końca mojego życia, lecz się myliłam. Nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy, której kurczowo trzymałam się przez te kilkanaście dni, ale o tym później.
Lekcja transmutacji miała odbyć się już za kilka minut. Harry, przekartkowując strony podręcznika, z niepokojącym błyskiem w oku co jakiś czas spoglądał na Rona, a ten, co kilka chwil kierował swój wzrok na mnie. Udawałam, że tego nie zauważam, ale zmiany, jakie się pojawiły w moim zachowaniu niestety były tak wyraźne, że zauważył je sam Neville.
— Hermiono, ten test naprawdę nie będzie dla ciebie trudny — powiedział, podchodząc do filara, o który się opierałam.
Zmarszczyłam brwi.
— Wcale się go nie boję — odpowiedziałam z uśmiechem.
— Naprawdę? Wyglądasz na zestresowaną.
Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że wyglądałam nie najlepiej, ale zawsze, gdy ktoś o to pytał, zwalałam winę na naukę i eseje, których miałam do napisania w nadmiarze.
— Masz rację, trochę się stresuję — przyznałam, nie chcąc drążyć tematu moich podkrążonych oczu i wyblakłej skóry.
— Myślę, że nie masz powodów do obaw — stwierdził. — Jesteś chyba najlepsza z transmutacji w całym Hogwarcie!
— Zapomniałeś o profesor McGonagall — zaśmiałam się.
— Jesteście na równi — odpowiedział, również się śmiejąc.
— Oho, już do nas zmierza — powiedziałam, widząc w oddali nauczycielkę.
Wyprostowałam się, schowałam podręcznik, który wcześniej trzymałam w dłoni do torby i ruszyłam za Nevillem do klasy.
Zajęłam swoje miejsce, tuż obok Parvati Patil, a profesor McGonagall zaczęła rozdawać nasze testy, które były dla mnie dziecinnie proste do rozwiązania.
***
Malfoy wychodząc z klasy, szturchnął mnie znacząco i spoglądnął złowrogo, ale wcale się tym nie przejmowałam. Musiałam sobie poradzić z tym uczuciem, a ignorowanie jego zaczepek było jedynym rozwiązaniem. Zdawałam sobie sprawę, że za kilka miesięcy rok szkolny dobiegnie końca i w mojej głowie po Malfoyu nie zostanie żaden ślad. Bo po pierwsze nasza relacja nie zdążyła się rozwinąć na tyle, bym mogła się w nim zakochać, a po drugie jestem osobą, która potrafi poradzić sobie z każdym problemem. K a ż d y m. Tak przynajmniej myślałam.
Lekcja eliksirów miała rozpocząć się dopiero za pół godziny, dlatego postanowiłam spokojnie poczekać na korytarzu. Lochy nie wydały mi się najprzyjemniejszym miejscem, dlatego odnalazłam ławkę obok Wielkiej Sali, na której ku mojemu nieszczęściu siedział nie kto inny jak Draco Malfoy w towarzystwie Pansy Parkinson. Przełknęłam ślinę, która momentalnie ugrzęzła mi w gardle i odwróciłam się na pięcie. Za swoimi plecami usłyszałam niezbyt dyskretny chichot Ślizgonki.
Chciałam za wszelką cenę wyjść z zamku i odetchnąć świeżym powietrzem. Ten chłopak był przeklęty. Pojawiał się na mojej drodze życia wszędzie, w dodatku w najmniej oczekiwanych momentach. Niechciany, wciskał się do mojego serca, a ja nie potrafiłam go z niego wyrwać.
Odeszłam chwiejnym krokiem na dziedziniec. Znowu kręciło mi się w głowie. Złapałam się najbliższego słupa, nie zwracając uwagi na mróz, oplatający moje policzki. Zimny wiatr zaczął targać moimi włosami, a ja wciąż nie mogłam złapać równowagi. Po chwili poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu i odwróciłam się ociężale.
— Hermiono, co ci jest? — zapytał Ernie Macmillan.
Zdziwiłam się, widząc jego twarz. Jego policzki były pokryte krwistymi rumieńcami, włosy rozczochrane, a głos zachrypnięty. Pod okiem widniała sina plama, jakby dostał od kogoś pięścią.
— Nie, mnie nic nie jest — odpowiedziałam, starając się zabrzmień pewnie. — A tobie co się stało? — Wskazałam palcem na siniaka.
Ernie się zaśmiał.
— To nic takiego, dostało mi się na zielarstwie od Justina.
— Justin cię pobił? Jesteście przecież przyjaciółmi! — zdziwiłam się, prostując nogi.
— Eeee nie... — mruknął. — To raczej sprawka roztańczonych grabi. — Uśmiechnął się i pomógł wejść z powrotem do zamku.
— Dziękuję za pomoc — powiedziałam.
— Nie ma za co — odpowiedział. — Na pewno nic ci nie jest? Nie wyglądasz najlepiej — zauważył.
To prawda. Od początku roku ze mną było coś nie tak. Często miałam zawroty głowy, krwotoki z nosa, czasem nawet siniaki pojawiały się znikąd. Naprawdę nie miałam pojęcia, skąd to wszystko się brało, tym bardziej, że nie uprawiałam żadnego sportu, a pani Pomfrey sprawdziła dokładnie mój stan zdrowia.
— Masz rację — przyznałam. — Niestety nikt nie wie, co mi jest. — Uśmiechnęłam się blado i spojrzałam na zegarek kieszonkowy, który zawsze leżał na dnie mojej torby. — Za dziesięć minut mam eliksiry, ty też masz lekcję, prawda?
— Numerologię — westchnął, ale nadal się uśmiechał.
— Nie lubisz numerologii?
— Ależ nie, lubię — odpowiedział prędko. — Niestety mam z nią problemy.
— Zawsze możemy pouczyć się razem — zaproponowałam, ponieważ bardzo dobrze rozmawiało mi się z Puchonem. Zresztą chwila spędzona z nim pozwoliła zapomnieć mi, chociażby na moment o Malfoyu.
— Jasne — Ucieszył się.
Po chwili na korytarzu rozległy się głośne kroki. Oboje odwróciliśmy się w stronę dźwięku i po chwili moim oczom ukazała się szczupła sylwetka należąca do... Malfoya. Westchnęłam w myślach.
— Macmilian, co ty tu robisz? Nie powinieneś się właśnie uczyć, latać na miotle? — zadrwił, a Ernie zrobił się czerwony jak burak na grządce. — A ty Granger co się tak patrzysz? Lepiej biegnij na eliksiry, Slughorn jest już w klasie — prychnął, uśmiechając się przy tym bezczelnie.
— Jasne — rzuciłam kpiarsko. — Zatem za tobą stoi jego sobowtór. — Malfoy spojrzał za swoje plecy i tak samo, jak ja dostrzegł profesora niosącego dwie wielkie tace obciążone dziesiątkami fiolek, sprawiające wrażenie chcących runąć na posadzkę. — A może to ty masz rozdwojenie jaźni — powiedziałam prowokującym tonem, chcąc zwrócić uwagę, z jaką pogardą się do mnie odnosił, mimo że ostatnimi tygodniami dogadywaliśmy się naprawdę dobrze.
W jego oczach widziałam to coś. Wstyd, zmieszanie, onieśmielenie i chociaż naprawdę umiejętnie zamaskował wszystkie emocje, ja chcąc, czy nie chcąc, wiedziałam co naprawdę czuje.
W tej samej chwili profesor Slughorn o mało co się nie przewrócił, więc ignorując towarzystwo obu chłopaków, podbiegłam do niego i zaproponowałam pomoc.
— Tak, tak... — pomrukiwał. — Dziękuję panno Granger. — Podał mi do rąk jedną z tac i spojrzał na zegarek. — Oh, panie Malfoy, proszę poczekać! - krzyknął, widząc oddalającą się sylwetkę blondyna. — Mógłby pan... Oh dziękuję, dziękuję, a ty Macmilian na lekcję, ale już!
Spojrzałam na Erniego, który zniesmaczony rozmową z Malfoyem ruszył w stronę klasy profesor Vector.
— Zanieście to do mojego gabinetu, muszę iść na lekcje — poinformował, a ja musiałam przyznać, że nie widziałam profesora Slughorna w takim stopniu roztargnienia.
Od tamtego momentu żywię ogromną urazę do profesora Slughorna.
— Granger, zaraz się przewrócisz — zakpił Malfoy, widząc, jak podnoszę się z ziemi, a taca ze szklanymi naczyniami niebezpiecznie się chwieje.
— Lepiej uważaj na siebie — syknęłam, prawie przewracając się z powrotem na kafelki. Na szczęście Malfoy zdążył odebrać z moich rąk ciężką tacę.
Jego palce zaledwie musnęły mojej dłoni, a mimo to ja poczułam między nami elektryczność, która poraziła moje ciało i nie pozwoliła mi się podnieść. Malfoy natychmiastowo to wyczuł i podał mi swoją dłoń, aby mi pomóc. Chwyciłam ją zatem, a moim ciałem wstrząsnął dogłębny dreszcz emocji. Znów poczułam się brudna.
Odebrałam od niego naczynia i bez słowa ruszyłam w stronę gabinetu. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Padmę Patil, która była szczerze zdziwiona widząc naszą dwójkę razem.
— Granger, myślę, że powinniśmy porozmawiać — odezwał się Malfoy, przerywając frustrującą ciszę.
— A to niby o czym? — odburknęłam, otwierając drzwi.
— O tym, co się niedawno wydarzyło. — Odchrząknął znacząco i spojrzał w moją stronę, ale ja udawałam, że patrze w zupełnie innym kierunku. — O tym, co mi powiedziałaś...
— A co takiego p o w i e d z i a ł a m, że chcesz to przedyskutować? — zapytałam niewinnym głosem.
Z trudem musiałam ukrywać chęć rozmowy z nim. Naprawdę miałam ochotę zamienić z nim kilka słów, choćby dla nas obojga byłyby ciężkie do wypowiedzenia. Niestety brak jakiegokolwiek kontaktu był częścią planu, którego usilnie próbowałam się trzymać.
— Mówiłaś, że chcę cię wykiwać — powiedział cicho. — Czy jakkolwiek chcesz to nazwać.
Jego oczy były bardzo poważne.
— Ale myliłaś się Granger, ja nie mam w jaki sposób cię wykiwać — dokończył, a ja poczułam, jak w gardle zawiązuje mi się mocny supeł.
Miały głęboką, błękitną barwę.
— A to, co się wydarzyło na korytarzu z Macmilianem, to dobrze wiesz, o co mi chodziło. Pozory.
Ale wciąż były zimne.
— To nie zmienia faktu Malfoy, że wciąż nie wiem czego, ode mnie chcesz — odpowiedziałam, otrząsając się z jego słów.
— Niczego od ciebie nie chcę — oburzył się, widząc, jak reaguję na jego gesty względem mnie. 
— Chyba nie jesteś w stanie zrozumieć moich intencji!
— Masz całkowitą rację — powiedziałam, nim poczułam ból w czaszce i osunęłam się na ziemię.
Czułam to samo każdego dnia. Potrzebowałam pomocy, której nikt nie potrafił mi udzielić. To niemożliwe, że nikt nie wiedział, co mi jest, prawda? Wyobraźcie sobie sytuację, w której usilnie chcecie się czegoś dowiedzieć, ale nie jesteście w stanie. Wiedziałam, że z moim ciałem dzieje się coś niedobrego. Czułam, że moja krew jest jak trucizna, która wypełnia moje żyły, a ja jestem bezbronna, bo przecież człowiek potrzebuje krwi. Nawet takiej jak moja.
Nagle przed oczami stanął mi obraz Draco Malfoya, który obejmował swoją p r z y j a c i ó ł k ę, byłą dziewczynę i kompankę od najmłodszych lat P a n s y. Adorowanie Draco Malfoya (w moim przypadku) było jak skok z wysokości. Bo przecież nam nie mogło się udać. Nawet jeśli inni by zaakceptowali mój wybór, to przecież on pozostaje nieprzystępnym dla mnie zakazanym owocem, który w dodatku ochoczo przyjmuje w ramiona inne, lepsze ode mnie. W Hogwarcie nie mówiło się wszem wobec o tym, że ktoś jest atrakcyjny. To nie był mugolski akademik studencki, gdzie każdy czaił się na drugą osobę i szukał związku na siłę. Mimo wszystko ludzie wiedzieli, że ja nie jestem ładna, że mam brzydkie zęby i wiecznie rozczochrane włosy. Pansy natomiast miała zawsze równo ścięte, gęste i czarne jak smoła włosy, bladą, aksamitną cerę, no i proste zęby. Być może jej rysy twarzy pozostawiały wiele do życzenia, bo przecież psia uroda nie była i nie jest urocza, to ona była pewna siebie i przez to stawała się atrakcyjna. Tak samo Malfoy. Arystokraci byli po prostu piękni.
— Granger, ty ciemna maso! — warknął Malfoy, odkładając swoją tace na biurko i kucając, aby mi się przyjrzeć.
Poczułam, jak chłodna dłoń obejmuje moją łydkę i wyznacza linię palcem. Piecze, pomyślałam. Malfoy szybko wstał i zaczął grzebać na półce z eliksirami i różnymi miksturami. Po chwili znów znalazł się przy mnie i odkorkował jedną z fiolek. Drugą, trzymał na wysokości oczu i okrężnymi ruchami sprawdzał jej konsystencję. Była gęsta, iskrząca się niczym krew jednorożca, ale miała inny kolor. Była pioruńsko zielona. Wyjął korek zębami i dodał kilka kropel do wcześniej otworzonego już eliksiru. Na sam koniec ranę, która pojawiła się na mojej nodze, zalał mieszaniną i zakrył nogę podkolanówką.
Obraz wciąż miałam zamglony. Nie wiedziałam co się do końca wokół mnie dzieje, czułam jedynie pieczenie, które z każdą sekundą się zmniejszało.
— Chciałbym ci pomóc — mruknął pod nosem Malfoy, chyba myśląc, że jestem nie przytomna.
Przybliżył się do mnie, przez co nasze twarze znajdywały się na tej samej wysokości. Pogładził moje włosy, wyciągając z nich odłamki szkła i delikatnie szarpnął mnie za ramię.
— Słyszysz mnie Granger? — zapytał, a ja słabo pokiwałam głową. — Będziesz w stanie wstać?
— Tak — wychrypiałam i złapałam za jego dłoń, usiłując się podnieść.
Zamiast mnie podciągnąć do góry, Malfoy wziął mnie na ręce i posadził na biurku. Wziął moją twarz w obie dłonie i spojrzał mi w oczy.
— Często ci się to zdarza? — W jego głosie dostrzegłam troskę.
— Czasem — odpowiedziałam słabym głosem. — Nie zawsze mdleję.
— A krew? — Wzdrygnął się. — Masz jakieś rany?
Zastanowiłam się chwilę i doszłam do wniosku, że poza moimi siniakami na ciele nie pojawiają się żadne zadrapania ani r a n y.
— Skąd o tym wiesz? — zapytałam, zamiast udzielić mu odpowiedzi. — Skąd wiesz o tym, co mi się dzieje i co mi na to podawać?
Podciągnął rękawy swojej koszuli i potarł dłońmi chudą twarz.
— Cóż Granger, obserwuję cię — odparł.
Mroczny znak. Na jego lewym przedramieniu.
— Malfoy, twoja ręka... — mruknęłam.
Po moich słowach biała koszula natychmiast przykryła blady tatuaż, który mimo wyblakłej barwy bardzo odznaczał się na jego kredowej skórze.
— Z samych obserwacji nie byłbyś w stanie...
— Moja matka choruje Granger — odpowiedział z żalem, zanim zdołałam dokończyć. — Dlatego trochę się znam.
— Ma to samo co ja? — zapytałam z nadzieją, że jest sposób na dowiedzenie się przyczyn moich objawów.
— Nie Granger, na coś innego... — mruknął.
Pokiwałam głową i rozejrzałam się na około, gdzie szkło było porozsypywane dosłownie wszędzie. Poza tym to wszystko zajęło nam zbyt dużo czasu.
— Powinniśmy posprzątać — zauważyłam, zeskakując z ławki.
— Ach tak — przyznał, wycierając okrwawione palce o szatę i wycierając z kieszeni różdżkę.
Do miłości było mi jeszcze daleko. Chyba. W każdym razie patrząc, na niego czułam się, jakbym stała na obłoku chmury. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zmierzwione blond włosy wyglądały niezwykle artystycznie, a jego zapach utkwił mi w nozdrzach i nie chciał ich opuścić.
Jak to się stało? Przecież od początku go nienawidziłam. Był paskudny. Był chciwy, złośliwy, cyniczny i samolubny. Co z tego! Już było za późno...
W tej samej chwili drzwi gabinetu otworzyły się z hukiem. Zza progu wyłonił się... Ron i Harry.
— Hermiona? — odezwali się oboje tak samo zdumieni.

8 komentarzy:

  1. hej niedługo nadrobię wszystkie Twoje rozdziały, a tymczasem chciałam poinformować, że nominowałam Ciebie do LBA więcej info w linku: http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/2016/11/liebster-blog-award-2.html

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nadrobiłam :) Choroba Hermiony mnie intryguje i chciałabym już wiedzieć, co jej jest. W sumie dobrze, że Draco z nią był.
      Czekam na kolejny rozdział
      Pozdrawiam
      Arcanum Felis

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś nadrobić! No i oczywiście, że Cię ciekawi!

      Pozdrawiam!:*

      Usuń
  2. Dziekuje bardzo za nominacje ❤️:D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo jejku jestem ciekawa na co Herm choruje tak mnie to ciekawi wyjaśnij to szybciutko w następnym rozdziale bo się nie doczekam ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie ciekawi :D Niestety w następnym rozdziale to się nie wyjaśni, dopiero potem!

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Jestem strasznie ciekawa co się dzieje z Herm. W kwestii choroby, też, ale przede wszystkim... w kwestii Malfoya ;) Ona chyba sama do końca tego też nie wie, am I right? xd
    Podobała mi się ta metafora ze "staniem na obłoku chmury" :)
    Czekam na więcej!
    I w wolnej chwili zapraszam do mnie na nowości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej, oby fabuła faktycznie zaciekawiała! :D Oczywiście jest zagubiona, ale niedługo zdecyduje! Dziękuję za komentarz i opinie.

      Pozdrawiam! :*
      Nilkrokusy

      Usuń